Wędrówka na Tarnicę zimą – 25.02.2021 i poradnik co zabrać w góry
Większość ludzi kocha góry, ich spokój oraz czyste piękno. Są one wyjątkowe o każdej porze roku. Uwielbiamy górskie wędrówki i jak tylko jest czas to „szwendamy się”.
Dziś przybliżę Wam jedną z wędrówek, dowiecie się też jak wygląda wędrowanie zimą i jak się wtedy przygotować do takiej wyprawy.
Ustrzyki Górne – Tarnica 02.2021
Zimowa wyprawa zaplanowana była na jeden dzień, włącznie z dojazdem tj. około 240 km w jedną stronę. To już samo przez się stanowiło spore wyzwanie i sprawiało, że wyruszyć musieliśmy samochodem około godziny 4:00. Uczestnicy wyprawy: 3 dorosłe osoby.
Warunki drogowe okazały się jednak lepsze niż sądziliśmy, dzięki czemu na pustym jeszcze parkingu w Trebowcu, gdzie zaczyna się szlak z Ustrzykach Górnych na Tarnicę, zjawiliśmy się około godziny 07:30. Tam zjedliśmy szybkie śniadanie, zmieniliśmy odzież i wyruszyliśmy na szlak około 08:00.
Droga zaczyna się niemal płaskim odcinkiem, co mniej doświadczeni biorą początkowo za dobry omen, sądząc iż tak będzie wyglądał cały szlak. Jednak już po kilkuset metrach zaczyna się robić coraz bardziej stromo.
Szlak wytyczono poprzez las, gdzie trafiliśmy na stosunkowo grząski śnieg, który wraz z podnoszącą się wskutek działania promieni słońca temperaturą, coraz bardziej utrudniał nam wędrówkę. Niektórzy z nas na tym etapie już korzystali z raczków, co jednak nie przynosiło odpowiednich rezultatów.
W zacienionych miejscach pokrywa śnieżna była na tyle zmrożona, że z powodzeniem utrzymywała ciężar dorosłego człowieka. Od czasu do czasu niestety bez ostrzeżenia nogi wpadały w grząski, zimny śnieg, aż po kolano.
Na tym odcinku większość trasy prowadziła wzdłuż drewnianych poręczy i prawdopodobnie z ukrytymi pod śniegiem schodami. Ich istnienia jedynie się domyślaliśmy z uwagi na obfitą pokrywę śnieżną.
Pierwszym charakterystycznym punktem na który trafiliśmy, była wiata znajdująca się na polanie, nieco poniżej górnej granicy lasu. Tam złapaliśmy chwilę wytchnienia.
Po kilkunastu minutach ruszyliśmy dalej, docierając już na całkowicie odsłoniętą przestrzeń. Korony drzew zostały w dole, a przed nami pojawiły się tabliczki ostrzegające o możliwych lawinach.
Pojawiającym się na horyzoncie przepięknym widokom towarzyszyły także znacznie silniejsze podmuchy wiatru. Mniej lub bardziej strome podejścia towarzyszyły nam niemal aż do Szerokiego Wierchu.
Cały trud wynagradzają jednak przepiękne widoki, które roztaczają się dookoła. Wręcz niemożliwym jest nacieszenie oczu ogromem tego piękna. Co jakiś czas zatrzymujemy się, aby podziwiać ten cud natury.
Z uwagi na nasze kiepskie przygotowanie kondycyjne jesteśmy wyprzedzani przez innych turystów, którzy już na pierwszy rzut oka wyglądają na bardzo wprawionych piechurów. Pomimo zimowej aury na szlaku porusza się sporo osób.
Pierwszym miejscem, które trudno pokonać bez pomocy raczków, jest podejście pod Szeroki Wierch. Wystawione na działanie promieni słonecznych schody z zalegającym na nich śniegiem, który za dnia się topi, aby nocą utworzyć lodową przeszkodę, niemal nie do pokonania bez pomocy dodatkowego sprzętu. Ostrożnie stawiamy więc każdy krok, zdobywając kolejne metry wzniesienia.
Po kilkunastu minutach naszym oczom ukazuje się cel wędrówki – widoczna na horyzoncie Tarnica. Tak bliska, a tak odległa jednocześnie. Do pokonania mamy przecież niemały odcinek przez Szeroki Wierch.
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej, w kierunki Tarniczki, który od celu podróży oddziela już tylko niewielka przełęcz. Miejscami śnieg ustępuje miejsca trawie, jednak według prognoz to tylko chwilowa zmiana, za kilka dni spodziewane są obfite opady.
Przed nami strome zejście i łagodne podejście na szczyt królowej Bieszczadów. Na przełęczy kolor naszego szlaku zmienia się z czerwonego na żółty. Pojawia się też znacznie więcej turystów, którzy w większości docierają tutaj głównie szlakiem z Wołosatego.
Około godziny 12:00 docieramy na szczyt. Trafiliśmy na wyśmienitą pogodę więc możemy cieszyć się wspaniałymi widokami. Trudno wymarzyć sobie lepszą pogodę.
Jeden z uczestników wyprawy mocno opadł nam z sił, co zmusza nas do zmiany planów. Zamiast wracać tą samą trasą schodzimy niebieskim szlakiem do Wołosatego.
Odcinek ten jest wyjątkowo łatwy, gdyż prowadzi tylko w dół. Decyzja ta okazuje się jednak błędna. Po pierwsze wśród drzew przypomina o sobie ponownie grząski śnieg.
Dodatkowo, kiedy dotarliśmy do położonego w dole parkingu staraliśmy się złapać okazję do Ustrzyk Górnych. Jednak z powodu panującej epidemii Covid-19 efekt starań był żaden. Dotarliśmy więc do naszego parkingu pieszo.
Cała nasza trasa to według mapy około 18,5 km.
Zmęczeni ale pełni pozytywnej energii, wróciliśmy do domu. To był bardzo intensywny dzień. Warto było! Cudowne przeżycie.
Co zabrać zimą w góry (Bieszczady)
Co zabrać zimą w góry? To zależy od własnych preferencji i terenu, w który się wybieramy. Oto subiektywna lista, ułożona na podstawie własnych doświadczeń z wypadów w góry:
1. Zimowa odzież – każdy ma własne preferencje, jednak według moich doświadczeń najlepiej sprawdza się strój złożony z kilku warstw, a na wierzchu konieczna jest solidna warstwa zabezpieczająca przed wiatrem i deszczem. Ponadto zawsze zabieram dwie zapasowe czapki oraz zapasowe rękawice.
2. Raczki (młodszy brat raków, z mniejszymi kolcami) – znacząco zwiększają bezpieczeństwo. Często pod pokrywą świeżego śniegu znajduje się warstwa lodu. Nie wyobrażam sobie zimowej wyprawy w góry bez raczków w plecaku. Warto pamiętać, że nawet najlepiej wykonane raczki nie są niezniszczalne. W Internecie znajdziecie sporo wpisów o pękających w nich łańcuchach. Na czas wyprawy można się zaopatrzyć w najprostszy zestaw naprawczy w postaci kilku opasek zaciskowych, które w razie awarii pozwolą bezpiecznie dotrzeć do celu. Zauważyliśmy jednak jeden minus obuwia przyodzianego w raczki – sprawiają, że śnieg osadza się na łańcuchach, co prowadzi często do szybszego ich przemoczenia.
3. Okulary lub gogle – powyżej linii lasu niemal zawsze jest wietrznie, a możliwość osłonięcia oczu sprawia, że łatwiej stawiać kolejne kroki i podziwiać okolicę. Okulary co prawda zajmują mniej miejsca, jednak osobiście preferuję gogle. Dają lepsze pole widzenia i lepiej przylegają do twarzy, chroniąc także przed niesionymi przez wiatr drobinami lodu.
4. Żywność – chyba najbardziej problematyczna kwestia zimą, gdyż w plecaku wszystko zamarza. Trzeba szukać własnego kompromisu. Na pewno wysokoenergetyczne przekąski będą zbawienne gdy opadniemy z sił.
5. Ciepły napój – zazwyczaj w termosie, który powinien mieć jak najlepsze właściwości pod względem utrzymania ciepła.
6. Zimny napój – jeżeli potrzebujecie większą ilość wody niż oferuje to termos, można zabrać dodatkowo niewielkie butelki z wodą. Jak przeciwdziałać ich zamarznięciu i nie pić lodowatej wody? Wystarczy umieścić je na jakiś czas w wewnętrznej kieszeni kurtki lub bluzy, aby się ogrzały.
7. Koc termiczny lub worek termiczny z folii NRC – zdecydowana większość wypadów w góry kończy się szczęśliwie i w ich trakcie nie dochodzi do żadnej niebezpiecznej sytuacji. Warto jednak choć odrobinę zastanowić się nad tym, co zrobicie jeżeli niezbędne będzie oczekiwanie na pomoc w sytuacji awaryjnej? Dopóki jesteśmy w ruchu nasz organizm wytwarzał będzie niezbędne do funkcjonowania ciepło. Jednak zimą oczekiwanie na pomoc, szczególnie na odsłoniętym terenie, w śniegu, będzie prowadziło do szybkiego wychłodzenia.
8. Dodatkowy telefon – nasze telefony, szczególnie smartfony, nie lubią niskich temperatur. Często wtedy zawodzi w niech ekran dotykowy lub bateria. Rozwiązaniem dla mnie jest drugi telefon ukryty w wewnętrznej kieszeni kurtki, dzięki czemu osłonięty jest przed wiatrem, a dodatkowo ogrzewany temperaturą ciała. Umieszczenie go w plecaku może nie być zbyt dobrym pomysłem.
9. Plecak – byle pojemny, nie musi być wodoszczelny. Wystarczy dokupić kilka worków i zorganizować przestrzeń wewnątrz według własnego uznania. Łatwiej wtedy też dostać się do przedmiotów, których akurat potrzebujemy.
10. Mała apteczka z najpotrzebniejszymi rzeczami w niej m.in. plastry, bandaż elastyczny, leki przeciwbólowe itp.
Można przemyśleć jeszcze zabranie poniższych przedmiotów:
1. Czekan – osobiście nie noszę, jednak znajdziecie w Internecie filmy z turystami wyposażonymi w taki sprzęt. Rozważcie sami jego zasadność. Zależy też w jakie góry się wybieracie i na jakie szlaki.
2. Rakiety śnieżne – osobiście nie używam, jednak widywałem turystów z nich korzystających. Na pewno sprawdzają się na grubej warstwie świeżego śniegu.
3. Kijki trekkingowe – dla niektórych sprzęt niezbędny, osobiście nie używam.
4. Mapa laminowana – nawet w przypadku najprostszego szlaku zdarza się, że chcemy coś sprawdzić na mapie. W warunkach zimowych najlepiej sprawdzają się mapy laminowane.
5. Wodoszczelne etui na telefon – korzystanie z urządzenia typu smartfon zimą jest okupione dodatkowym zagrożeniem w postaci śniegu. Telefon może łatwo wypaść z dłoni. Uchroni nas przed tym etui, które często jest wyposażone w dodatkowy sznurek, pozwalający nosić smartfon na szyi.
6. Powerbank – zależy od czasu, który planujemy spędzić w górach. Jest raczej zbędny jeżeli zabierzemy dwa telefony, co w moim odczuciu jest znacznie lepszym rozwiązaniem. Dodatkowo zniechęca do tego waga urządzeń typu powerbank.
Jeżeli spodobał Ci się mój artykuł, to będzie mi bardzo miło jeśli go udostępnisz, skomentujesz, albo klikniesz lubię to na Facebooku lub na Instagramie. Zajmie Ci to chwilę, ale dla mnie będzie niezwykle motywującym znakiem, że moja praca została doceniona :)