Szlak rowerowy Szczawnica – Przełom Dunajca – Leśnica – Czerwony Klasztor – Sromowce Niżne
W Polsce jest wiele pięknych zakątków, które można zwiedzić na rowerze. Niektóre z nich są tak malownicze, że powinny znaleźć się na obowiązkowej liście zapalonych cyklistów. Jednym z takich obowiązkowych do odwiedzenia miejsc jest Szczawnica. Moi drodzy, to miasteczko jest tak przyjazne rowerzystom, że aż nie chce się stamtąd wyjeżdżać.
Zapraszam Was na obszerną fotorelację z wycieczki rowerowej Przełomem Dunajca. Warto się tam wybrać z rodziną na rowerach. My akurat mieliśmy swoje, więc nie trzeba było szukać wypożyczalni. Ale w Szczawnicy jest ich pełno, a cena za wypożyczenie roweru na cały dzień to jakieś 20-25 zł (aktualne czerwiec 2014).
Trasa obejmowała szlak rowerowy:
Szczawnica-Przełom Dunajca-Leśnica-Czerwony Klasztor-Sromowce Niżne-Szczawnica.
– długość trasy wynosi jakieś 20 km licząc w jedną stronę, oczywiście po drodze macie mnóstwo możliwości zboczenia i obejrzenia ciekawych zakątków, które gdzieś tam przynależą do odwiedzanych miejscowości,
– czas przejazdu jest różny, zależy wyłącznie od waszego tempa, od ilości postojów jak też waszego celu podróży. Możecie tę trasę pokonać w kilka godzin, albo włóczyć się przez cały dzień zahaczając o punkty gastronomiczne na Słowacji czy odbijając wgłąb mijanych miejscowości (Leśnica, Czerwony Klasztor, Sromowce Niżne itp.),
– cały czas poruszamy się nawierzchnią albo asfaltową, albo pokryta żwirkiem,
– trasa jest bardzo łatwa, ma kilka podjazdów, ale delikatnych. Jest współdzielona z ruchem pieszym, dlatego trzeba na nich uważać.
– zalecam kask rowerowy, obowiązkowo!
Załączam Wam mapę poglądową z naszej wyprawy. Cała wycieczka z postojami, odpoczynkami, robieniem zdjęć i podziwianiem cudownych okoliczności przyrody zajęła nam około 5,5 godziny.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w Szczawnicy, na ulicy Głównej udało nam się znaleźć bezpłatny parking. Żeby więc nie płacić za postój 4 zł za godzinę, jak to przeważnie jest na wielu parkingach w Szczawnicy, zostawiliśmy autko na początku miasteczka i przesiedliśmy się na rowery.
Na początek mała rundka po mieście i do sklepu po małe zapasy energii na drogę. Potem pojechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż pięknego deptaka nad Dunajcem od podnóża Palenica w stronę Czerwonego Klasztoru (Słowacja).
Po drodze przekraczamy granicę Polsko-Słowacką.
Leśnica na Słowacji to miejscowość o którą warto zahaczyć. Zaraz po wyjściu z wąwozu od strony Dunajca, naszym oczom ukaże się piękna słowacka karczma, w której można smacznie zjeść i obejrzeć piękne rzeźby stanowiące wystrój ogródków obiektu.
Karczmę zdobią mapy i piękne zdjęcia Pienińskich szczytów oraz krajobrazów. Moją uwagę zwróciła ręcznie malowana mapa regionu, naprawdę piękna.
Chata Pieniny w Leśnicy przygotowała dla turystów rzeźby każdego ze znaku zodiaku. Każdy może zrobić sobie zdjęcie ze swoim patronem zodiakalnym. Rzeźby są piękne, starannie zakonserwowane, naprawdę ciekawa atrakcja, zwłaszcza dla dzieci.
Miejscowość słynie ze spływów po Dunajcu. Widoki są fantastyczne, zwłaszcza z perspektywy rowerzysty.
Z Leśnicy można przejechać się bryczką do granicy na drodze pienińskiej między Polską a Słowacją. Nie wiem jaki jest koszt takiej przejażdżki, bo nie pytałam, ale perspektywa bardzo obiecująca, zwłaszcza dla osób starszych, czy osób z maleńkimi dziećmi.
Wycieczkę przełomem Dunajca można zatem odbyć na kilka sposobów: rowerem, bryczką, pontonem, kajakiem, tratwą czy też pieszo. To miejsce jest bardzo Kreatywnie nastawione do każdej grupy wiekowej turystów. I to jest piękne! w każdym wieku można doświadczyć uroku tego miejsca.
Po spływie tratwy są wywożone z powrotem w górę rzeki.
Droga Pienińska jest zamknięta dla ruchu samochodowego, dlatego bezpiecznie można tu śmigać rowerem z dziećmi. Nawet jeżeli nie masz formy, dasz sobie tutaj radę, jedzie się równą dróżką, trochę asfaltową, trochę wysypaną żwirkiem.
Jest kilka pagórków na całej trasie, ale to subtelne podjazdy tylko i każdy sobie z nimi poradzi.
Gdy pogoda dopisuje, nawet poza sezonem jest tu mnóstwo ludzi. Słychać gwar różnych narodowości, jedni płyną tratwą, inni spacerują, część zasuwa rowerami. Bardzo podobały mi się rodziny, które zasuwały rowerami z dziećmi w przyczepce rowerowej :)
Miejscami woda jest bardzo rwąca, przy brzegach tworzy się biała piana.
Taki aktywny wypoczynek to coś wspaniałego, idealny sposób aby oderwać się od szarej codzienności.
Walory widokowe są absolutnie wyjątkowe, co krok to krajobraz ciekawszy. Dosłownie non stop jedziemy wzdłuż Dunajca i możemy „paść” zmysły widokami, dźwiękami, klimatem. Rewelacja!
UWAGA! Na drodze natrafiliśmy na małą żmiję! Drodzy rodzice i turyści, uważajcie na siebie i dzieci i szanujcie też fakt, że Przełom Dunajca jest domem dla wielu zwierząt. Obserwujcie, podziwiajcie, ale nie zakłócajcie nachalnie ich spokoju i żywota.
Podczas naszej przejażdżki pogoda była cudowna, ciepło, słonecznie. Przyznam, że aż ciężko się było skupić na trasie, bo widoki gór i szczytów wokół nas jak i przyjazne machanie turystów spływających tratwami, przykuwały naszą uwagę.
Dosłownie chciałoby się przystawać co kilka metrów i robić zdjęcia czy spijać piękno połyskujących w słońcu nurtów. W wielu miejscach widać tuż pod powierzchnią wody grube, dorodne ryby leniwie pływające w Dunajcu.
CZY WIECIE ŻE…
Kurierzy Polskiego Państwa Podziemnego podczas II wojny światowej przenosili doliną Dunajca ważne meldunki. Gąszcz i trudno wówczas dostępny teren górski stanowił dla nich świetne schronienie przed Niemcami.
W końcu dotarliśmy do Czerwonego Klasztoru. Trochę naokoło, bo wystarczyło przejechać kładka, a my przejechaliśmy dłuższą drogą, ale przygoda nie koniecznie lubi jeździć na skróty:)
To imponujący kompleks sakralny z pięknym muzeum, odrestaurowany w stylu barokowym. Budowę zaczątków pierwszego klasztoru rozpoczęto już w 1330 roku! Na przestrzeni wieków był niszczony, odnawiany, a dziś możemy podziwiać go w stanie nienagannym.
Czasookresy otwarcia (otwarte codziennie, tylko godziny w danych miesiącach są nieco zróżnicowane) możecie sprawdzić na stronie internetowej muzeum.
Bilet do muzeum klasztornego kosztuje około 3 euro, a dzieci poniżej 6 lat wchodzą za darmo. Na małym ryneczku klasztoru jest punkt gastronomiczny, można tu podjeść, by mieć siły na dalszą jazdę. My zjedliśmy po batonie, restaurację pozostawiam Wam do odkrycia.
W muzeum byliśmy już kiedyś, więc tylko rozejrzeliśmy się podziwiając architekturę budynków i po małym odpoczynku, pojechaliśmy nad rzekę.
Oczywiście tuż przy klasztorze stoją wielkie stragany z pamiątkami. Więc jeżeli nie macie jeszcze chińskiej owcy (Made in China) z odpowiednio dobranym napisem, to tu możecie taką zakupić :)
Ja jakoś staram się unikać już takich zapychaczy domowych półek. Piękne, ładne, kolorowe, a potem się kurzy na półce. Wolę wracać ze wspomnieniami z podróży, a nie z tandetnymi bibelotami, które nota bene ładnie czyszczą zasoby portfela.
Chętnie zabieram z podróży pamiątki, ale oryginalne, unikatowe i w miarę pożyteczne. Choć jak przystało na typową babę, czasami zdarza mi się jednak ulec i przywlec do domu coś totalnie niepotrzebnego, ale kolorowego i ładnego :)
Mijając te stragany trafiamy do budki i Pana, który organizuje spływy tratwą na Słowacji. Za 80 zł po dogadaniu można spłynąć Dunajcem razem z rowerami do Leśnicy (10 km).
Oferta była kusząca, ale woleliśmy pojeździć zamiast siedzieć na tratwie. Spływ zatem czeka nas innym razem.
Mały odpoczynek nad brzegiem rzeki…
Po odpoczynku i posiłku udaliśmy się na kładkę łączącą stronę Polską i Słowacką – w Sromowcach Niżnych.
Ale tu ruch, tratwa za tratwą…
Widok z kładki ponad Dunajcem jest naprawdę imponujący.
Kilka kroków i znów jesteśmy na polskiej stronie.
Nasza wycieczka obejmowała też podjazd pod schronisko w Pieninach, z którego rozpościera się cudowny widok na Trzy Korony.
Na hali pasły się piękne owieczki. Podjechaliśmy pod bacówkę i tutaj rozkoszując się zasłużonym odpoczynkiem, zajadaliśmy się oscypkami zakupionymi od miłej gaździny.
No cóż, czasami naprawdę niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia…
Po rowerowej eskapadzie w Sromowcach Niżnych, ruszyliśmy w drogę powrotną do Szczawnicy. Obok Czerwonego Klasztoru tym razem skręciliśmy na kładkę, by powrócić na Drogę Pienińską.
Wiecie co, widoki były wspaniałe, zapierały dech w piersi.
A potem tą samą drogą wzdłuż Dunajca i znów nie mogłam się powstrzymać od zrobienia zdjęć na pamiątkę.
Co tu dużo pisać, to trzeba zobaczyć po prostu, poczuć.
Bywały też małe utrudnienia. Przyroda potrafi pokazać swój charakter…
Gdy wróciliśmy do Szczawnicy, trochę zmęczeni, trzeba było rozejrzeć się za jakimś noclegiem.
Udało nam się znaleźć nocleg tuż za rogiem. Właściciele bardzo uprzejmi, służą radą, pozwolili nam nawet zostawić auto na podwórku na drugi dzień aż do wieczora, gdy ruszyliśmy w kolejną wyprawę rowerami. No ale o niej innym razem :)
Jeżeli zatem wybieracie się do Szczawnicy, polecam Wam gorąco na nocleg Willę Safra na ul. Głównej 82. Duże pokoje, czysto, schludnie, elastyczne ceny. Powiem tak, przyzwoite warunki, w sam raz na studencką kieszeń. Płaciliśmy 30 zł za osobę na jedną noc.
Darmowy internet przez wi-fi, gorąca woda, duże łóżko, wszystko co niezbędne by wypocząć przed kolejną wyprawą rowerem. Dostępne dla gości: telewizor, lodówka, talerze, garnki, kubki, kuchenka, czajnik w pokoju. Byliśmy bardzo zadowoleni.
Jeżeli nie macie swoich rowerów, to przy tej kwaterze jest także wypożyczalnia. Polecam Wam tę lokalizację!
Wyprawa była świetna, malownicza, pełna wrażeń, bardzo dobrze się bawiliśmy. Polecam każdemu ten szlak i cudowną Szczawnicę!
Na deser i zakończenie tej wycieczki filmik z naszego gapienia się na spływy Dunajcem.
Może zainteresują Was również inne moje artykuły i recenzje rowerowe – zajrzyjcie TUTAJ.
Jeżeli spodobał Ci się mój artykuł, to będzie mi bardzo miło jeśli go udostępnisz, skomentujesz, albo klikniesz lubię to na Facebooku. Zajmie Ci to chwilę, ale dla mnie będzie niezwykle motywującym znakiem, że moja praca została doceniona :)
2 thoughts on “Szlak rowerowy Szczawnica – Przełom Dunajca – Leśnica – Czerwony Klasztor – Sromowce Niżne”