Alfie Bloom i złodziej talizmanu

Drogi czytelniku mojego bloga, jeżeli tu trafiłeś to zapewne jesteś fanem fantasy tak jak ja. A czy znasz już historię Alfiego Blooma i jego oddanych przyjaciół? Jeżeli jeszcze nie, to zapraszam Cię najpierw na recenzję 1 tomu tej serii, którą znajdziesz TUTAJ.
Jeżeli jednak doskonale wiesz już, jak rozpoczęła się przygoda z magią małego chłopca – dziedzica zamku Hexbridge, to zapraszam Cię do lektury tej recenzji. Przed nami gorąca nowość od wydawnictwa Wilga, która ukazała się niedawno w księgarniach. Myślę, że wielu fanów Alfiego czekało na tę część z wielkim utęsknieniem. I oto jest! Więc powiem Wam, że warto było czekać. Drugi tom według mnie jest jeszcze lepszy niż pierwszy.
I choć styl narracji autorki niezmiennie jest ten sam, to Gabrielle Kent nie pozwala nam się nudzić. Fabuła jest bardzo złożona, dzieje się tu dużo i to już od pierwszego rozdziału. Wiele wątków z pierwszej części zostaje nieco wyjaśnionych, choćby historia i pochodzenie kamerdynera Wilberforce`a.
A więc, jak już zaczniemy czytać, to ostrzegam, że ciężko się będzie oderwać. Książka po prostu wciąga do swojego świata tak bardzo, że zapominamy o tym realnym wokół nas. I dobrze, przecież o to chodzi, żeby lektura powieści sprawiła nam przyjemność i zrelaksowała.
Pamiętacie jak Alfie pokonał w pierwszej części okropne dyrektorki Murkle i Snitch, które były tak naprawdę wstrętnym smokiem o dwóch głowach? Dzięki swemu talizmanowi udało mu się skupić energię przekazaną mu przez Orina Hopcrafta i nakarmić ją magią przemiany podstępnego smoka. Teraz Alfie był jeszcze silniejszy.
Jednak wchłonięcie tak potężnej magii przemiany sprawiło, że zaczęła ona nieco mieszać w umyśle chłopca, m.in. fundując mu dziwaczne sny o zielonołuskich bestiach.
Pozbawiony magicznej energii smok przeistoczył się ostatecznie w swe ostatnie ludzkie wcielenia, w których ukrywał się przez wiele, wiele lat – Murkle i Snitch. Obie wiedźmy zostały aresztowane i w szkole powrócił w końcu spokój. Nową dyrektorką została panna Reynard.
Drugi tom przygód Alfiego rozpoczyna się od tajemniczej akcji z elfami. Wraz ze swym przyjacielem Artanem – latającym niedźwiedziem, a właściwie jego skórą, Alfie przemierza właśnie nocne równiny Hebxridge.
„Tej nocy było jeszcze gorzej. Przyśniło mu się, że zmienił się w smoka i pożarł swoją rodzinę. Ten sen wydawał się tak realny, że nawet już po przebudzeniu Alfie miał nieodparte wrażenie, iż jego ręce są pokryte zielonymi łuskami. Dlatego zamiast próbować ponownie zasnąć wybrał się na ten podniebny wypad… Poszybowali nad jeziorem Archelon w kierunku łagodnie szemrzącej rzeki, która opływała zamek, a potem spadała w dół urwiska dwiema bliźniaczymi kaskadami. Gdy niedźwiedź przelatywał nad murami zamkowymi, wzrok Alfiego przykuł dąb rosnący pośrodku brukowanego dziedzińca. Drzewo było rozświetlone niebieskim światłem, które jednak zgasło niemal natychmiast, gdy tylko je zauważył…Postać wyłoniła się spod konarów dębu i ruszyła w stronę drzwi zamku. Alfie… rozpoznał w nim Wilberforce`a.”
Tuż po powrocie do zamku Alfie usłyszał głosy. Okazało się, że do zamku wdarło się 4, wrogo nastawionych elfów i terroryzują oni kamerdynera. Rabusie pytali o skradziony przedmiot. Jak się później dowiecie, sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać.
„Napastnicy zarzucili Wilberforce`owi worek na głowę i powlekli go w kierunku drzwi, przy których stała kobieta z łukiem… Dąb znowu był rozświetlony dziwnym niebieskim blaskiem… Światło wydobywa się z otworu ziejącego w pniu – rodzaj portalu.”
Niestety mimo usilnych prób Alfiego, jego taty i Amy mających na celu uratowanie więźnia, kamerdyner został porwany, a portal w starym dębie bezpowrotnie się zamknął.
Ta dziwna noc nie chciała się skończyć. Strudzeni, poobijani i zszokowaniu Bloomowie powrócili do komnat zamkowych z głowami pełnymi pytań. Nagle w holu zadzwonił mosiężny telefon niosąc wiadomość od samej Emily Fortune, recepcjonistki w kancelarii Munnin i Bone.
Caspian wysłał powóz, którym mieli dotrzeć do siedziby jego firmy. Ku zdumieniu Alfiego, notariusz osobiście pofatygował się by odbyć tę podróż z nimi, przy okazji wyjaśniając im pokrótce szczegóły związane z powodami porwania.
Na zamku pojawili się także specjaliście mający zabezpieczyć portal w starym dębie, by już nigdy nikt nie mógł go otworzyć. Użyli w tym celu żelaznych pierścieni, którymi opasali drzewo. Jak się już domyślacie, ten metal stanowił jakoby piętę Achillesową elfiej rasy.
Jak się okazało Alfie o włos uniknął śmierci, elfy szukały bowiem, skradzionej im wiele lat temu, soczewki z jego talizmanu. A winnym tej kradzieży okazał się cichy i tajemniczy kamerdyner, nota bene najlepszy złodziej od stuleci.
„Soczewka jest wykonana z rzadkiego kamienia szlachetnego, jedynego w swoim rodzaju. Potrafi skupiać i kontrolować inne moce i energie. Ta soczewka była przeznaczona do koncentrowania mocy korony, jakie królowa elfów zgromadziła przez stulecia. Królowa zamierzał ich użyć do poszerzenia swoich włości, ujarzmienia innych plemion i ras. Pewien elf należący do jej bliskiego kręgu ostrzegł nas o tych planach i mój partner pan Munnin zwerbował Wilberforce`a – utalentowanego złodzieja mającego wobec nas zobowiązania – aby ukradł im soczewkę.”
Te informacje autentycznie zaszokowały chłopca. Podczas pobytu w siedzibie kancelarii Alfie poznał jeszcze wiele innych cennych historii, które uświadomiły mu jak ciężkie brzemię zrzucił na niego Orin darując mu starożytną magię i zamek.
Alfie wraz z ojcem i Amy powrócili do zamku, jednak teraz, gdy elfy mogły dowiedzieć się kto ma soczewkę, chłopiec był w nieustannym zagrożeniu. Caspian przykazał mu, by zachowywał on wyjątkowe środki ostrożności. Sam podjął zaś negocjacje z królową elfów, mające na celu odbicie kamerdynera.
Po powrocie do domu Alfie odkrywa kolejną tajemnicę. Wraz z pomocą Amy udaje im się odnaleźć, ukryte w starym klawesynie, magiczne zwierciadło Orina Hopcrafta.
„To magiczne zwierciadło Orina – rzekł Artan – służyło mu zawsze do sprawdzania, kto stoi przed jego drzwiami. Wystarczy powiedzieć zwierciadłu, który pokój chce się zobaczyć. Ono działa wszędzie w obrębie murów zamkowych, nawet na dziedzińcu i w parku.”
W między czasie w odwiedziny do Bloomów wpada sama Emily Fortune. Wraz z Alfiem zwiedza ona zamek, a także próbuje pokazać chłopcu jak okiełznać ukrytą w nim moc magii przemiany. Po części im się to udaje, bo Alfie odkrywa jak przemienić swoją skórę na niebiesko oraz jak przeistoczyć się w nową postać stworzoną na podobieństwo innego człowieka.
Emily przynosi także dobrą wiadomość o powrocie Wilberforce`a, który wkrótce ma się pojawić w zamku.
Zafascynowani, wydawałoby się mitycznym choć bardzo realnym światem elfów, dzieci wypytują babcię Alfiego o ich historię. Okazuje się, że starsi ludzie wierzyli w istnienie elfów, nazywają ich nawet Pięknym Ludem. Podobny elfy porywały ludzi do swej krainy i już prawie nikt stamtąd nie wracał. Nieliczni, którym cudem udało się wyrwał z łap elfów, stawali się „odmienieni”.
Jak się wkrótce okazało, ta przestroga mogła dotyczyć też Wilberforce`a. Powrócił co prawda, w zasadzie jakby nigdy nic się nie stało, ale zachowywał się dziwnie. Nie dbał o strój, tak jak wcześniej, a na dodatek ewidentnie czegoś szukał robiąc przy tym swoisty bałagan. Rzekomo miał to być prezent dla Emily. Ale czy to prawda? Dowiecie się sami.
Wiele tajemnic zamku zostało odkrytych, Alfiemu nawet udało się znaleźć gabinet Orina. Ale wciąż szukał wejścia do wschodniej baszty. Pewnego wieczoru na kolację do Bloomów zawitała nowa dyrektorka szkoły, panna Reynard. To ona tchnęła w chłopca nowy bodziec do tego, by pozwiedzać zamek i spróbować rozwikłać jego zagadki. Udali się więc wszyscy na poszukiwanie ukrytych drzwi.
Amy podsunęła chłopcu radę, by spojrzał przez swoją soczewkę, a być może w ten sposób dostrzeże jakąś wskazówkę. I to był strzał w dziesiątkę.
„Gdy odwracał się do Amy, jego wzrok przykuło coś na lewej ścianie korytarza. Na dwóch cegłach muru były wypisane jarzącym się atramentem cyfry jeden i trzy. Na cegłach prawej ściany widniały cyfry dwa i cztery.”
Po naciśnięciu cegieł zapłonęły pochodnie trzymane przez wyrzeźbionych na korytarzu rycerzy, po czym ściana się rozsunęła. I tak oto Alfie, z pomocą przyjaciół, odnalazł kolejne komnaty zamku. Jak się okazało, Orin w jednej z wielkich sal urządził cudowną, wielką zbrojownię pełną sprzętów, mieczy, zbroi i różnych obronnych narzędzi. Inne pomieszczenia wypełniały m.in.:
- rozmaite stroje z kilku kontynentów, pochodzące z epoki od połowy XV do końca XVII wieku,
- stoły, kamienne postumenty, na których znajdowały się wszelkiego rodzaju niezwykłe obiekty pochodzące z całego świata, np. ozdoby turbany, naszyjniki, pierścienie, jedwabne szale itp. Pod każdą z tych rzeczy znajdowały się kartki napisane w różnych językach. Jak się okazało, są to podziękowania. Wśród nich Alfie znalazł bardzo interesujące srebrnego ptaszka wykonanego przez samego Leonarda DaVinci.
Zbliża się święto ognia – Beltane. Na rynku ustawiono 5-metrową wiklinową kukłę, która będzie symbolicznie podpalona by przynieść mieszkańcom dobre zbiory. Jako że jest to pewien rodzaj imprezy przebierańców, Alfie postanawia wykorzystać swe nowe umiejętności przemiany do stworzenia sobie „kostiumu”.
Podczas święta mieszkańcy wybierają też nową Królową Lata, która zostaje Holly Okoye. Alfiemu, jako Królowi Zimy przypada zaszczyt ukoronowania jej wiankiem z bluszczu i kwiatów głogu. Ku zdumieniu dzieci, na rynek przybywa też kamerdyner Wilberforce w komicznym, zielonym przebraniu.
Wraz z dziećmi wraca on do zamku, podczas gdy dorośli wciąż sprzątają po zabawie, ale kamerdyner zachowuje się bardzo dziwnie, zamyka od razu wejście do zamku i podnosi most zwodzony.
„W jego głosie zabrzmiała jakaś władcza nuta, która Alfiemu zupełnie się nie spodobała. Amy i Robin też ją zauważyli i nie ruszyli się z miejsca. Może elfy rzeczywiście zrobiły Wilberforce`owi pranie mózgu. Alfie odruchowo dotknął talizmanu na szyi pod tuniką, jak robił zawsze, gdy był zdenerwowany. I natychmiast tego pożałował.
– Co tam masz? – spytał kamerdyner. Alfie natychmiast odsunął rękę od talizmanu i cofnął się.
– Wiedziałbyś, gdybyś był dawnym sobą. Dzieje się tutaj coś dziwnego.
Wilberforce nadal się do niego zbliżał. Jego twarz przybrała szalony, niemal zwierzęco dziki wyraz…. Nagle coś wokół niego zamigotało i to już nie był Wilberforce. Stał przed nimi chudy mężczyzna o zielonej skórze, ostrych rysach i krzywym uśmiechu. W blasku ognia zalśniły jego szerokie żółte oczy i ostre drobne zęby.”
Fałszywy kamerdyner okazuje się być wysłannikiem królowej elfów – chochlikiem. Zrywa on talizman Alfiemu i zabiera go.
Ale jakim cudem dostał się on do zamku, skoro portal był zamknięty? Czy kot Alfiego Galileo ma jednak dobrą intuicję do łapania wrogów? Jaki dziwny wynalazek stał się dla Robina bronią na chochliki i elfy? Czy Alfiemu uda się odzyskać talizman? Kto ponownie otworzy portal w starym dębie? Jakie właściwości ma mgła rozsnuta przez elfy? Czy Artan zdoła wezwać pomoc? Jaki plan opracują dzieciaki, aby odbić Wilberforce`a z rąk elfów? Kim jest Merioch?
Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedzi w książce. A będzie się działo, zapewniam Was!
W momencie kiedy piszę tę recenzję, przygody jakie przeżyłam z głównymi bohaterami wciąż jeszcze we mnie siedzą. Wciąż odczuwam te wspaniałe emocje, adrenalinę, strach czy ciekawość. Wciąż błądzę myślami po komnatach zamku Hexbridge i wypatruję czy mgła zapomnienia już opadła a elfy odeszły z dziedzińca zamku.
Fabuła książki trzyma w napięciu, dużo się tutaj dzieje, opowieść jest dynamiczna, zdecydowanie nie ma czasu na znużenie. Moim zdaniem powieść ta jest bardzo pomysłowo poprowadzona, ma interesującą, nieprzewidywalną fabułę, wyrazistych bohaterów oraz świetną atmosferę pełną zagadek do rozwikłania.
Drugi tom przygód Alfiego Blooma jest wyjątkowy. Między innymi dlatego, że pojawiają się tam mityczne postacie, które Gabrielle Kent jednak przedstawiła całkiem inaczej niż ukazują je stereotypy.
Mamy tutaj na przykład elfy, które w książce są istotami budzącymi lęk, przebiegłymi, walecznymi i złymi, doskonale potrafiącymi chronić swoją rasę. Ich królowa jest przy tym zachłanna, chciałaby rządzić całym światem.
Poznamy też, jak wielką wartością jest przyjaźń. Główni bohaterowie niejednokrotnie narażają swe życie, by ratować się nawzajem.
Mnie się ta dwutomowa seria bardzo podobała. Jej tematyka oraz sposób pisania co prawda skierowane są do młodego odbiorcy, a jednak jestem bardzo mile zaskoczona i naprawdę bardzo się cieszę, że trafiła ona w moje ręce. Choć wydaje się ona powieścią dla młodzieży, sądzę, że i starsi czytelnicy mogą ciekawie spędzić przy niej czas tak jak ja.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy interesują się taką tematyką fantasy: spotkamy tu czarnoksiężników, mityczne rasy, latające stworzenia, magiczne przedmioty i wiele innych wspaniałych rzeczy.
A gdy już skończymy czytać to wiecie co, naprawdę czuje się niedosyt. Już nie mogę doczekać się dalszych części przygód Alfiego i jego bandy. Z przyjemnością sięgnę również po inne książki tej autorki.
Jeżeli nie macie jeszcze pomysłu co kupić bliskiej osobie na prezent, to zachęcam Was do przejrzenia oferty wydawnictwa Wilga. Ja zawsze znajdę tu jakąś wspaniałą perełkę dla każdej grupy wiekowej.
Tytuł oryginału: Alfie Bloom and the Talisman Thief
Przekład: Janusz Maćczak
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 281
Okładka: miękka
ISBN: 9788328039858
Książka dostępna również jako e-book.
O innych, godnych polecenia, książkach przygodowych od wydawnictwa Wilga pisałam na przykład TUTAJ i TUTAJ. Zachęcam Was do poczytania recenzji.
TUTAJ znajdziecie recenzję 1 tomu Alfiego Blooma.
Jeżeli spodobał Ci się mój artykuł, to będzie mi bardzo miło jeśli go udostępnisz, skomentujesz, albo klikniesz lubię to na Facebooku. Zajmie Ci to chwilę, ale dla mnie będzie niezwykle motywującym znakiem, że moja praca została doceniona :)